Chińska motoryzacja coraz bardziej zaczyna ubiegać się o europejskie względy. Dowodem na to jest powiększająca się oferta aut z szeroko rozumianej Azji, którą mają do dyspozycji polscy klienci. By sprawdzić czego można się spodziewać po myśli technicznej inżynierów z Państwa Środka, postanowiliśmy przetestować SERESA 3.
Europejscy klienci są wybredni. To fakt z którym trudno polemizować. Po prostu tak jest. Można też powiedzieć inaczej: mają inne oczekiwania. Z tego powodu oferta pojazdów na rynek Starego Kontynentu znacząco odbiega od tego co jest na całym świecie. Jest po prostu lepsza, dokładniej i drożej. W to środowisko z bogactwem inwentarza planuje wejść SERES, który swoją ekspansją może się pochwalić choćby w USA. W Polsce jest oferowany przez firmę BUSNEX.
Wróćmy jednak do samego pojazdu. Jest to auto, które nie wyróżnia się pod względem wyglądu. Ma zgrabną linię z nielicznymi przetłoczeniami. Jednak w tej prostocie jest metoda, ponieważ, jako jeden z nielicznych pozostaje neutralny. Może nie jest to ekstrawagancja pokroju Mercedesów, ale z pewnością nie jest też tak kontrowersyjny jak Nissan Cube, który trzeba przyznać, mimo upływu lat nadal się nie opatrzył.
Idąc jednak dalej. SERES 3 ma 4,3 metra długości. To wymiar, który od razu kwalifikuje to auto do klasy średniej SUV. Mimo to producent upiera się, a raczej chciałby kwalifikować go jako auto przeznaczenia miejskiego. Dlaczego? Wynika to najprawdopodobniej z akumulatora trakcyjnego o pojemności 53 kWh. Jest to zatem mniej niż w Volkswagenie ID.3 (58 kWh) i nieco więcej, jak Peugeocie e-2008 (50 kWh). Zasięg katalogowy auta wynosi do 405 kilometrów (według NEDC). Realny, to ok. 330 km.
Jak jeździ? Otóż pod tym kątem nie można oczekiwać zaskoczenia, ale z pewnością nie jest źle. Układ kierowniczy jest stosunkowo komunikatywny, a zawieszenie z prześwitem 18 cm pozwala na łatwe dotarcie w wiele miejsc i przy okazji jego praca nie budzi zastrzeżeń. Nie słychać donośnej pracy czy nieprzyjemnego tłumienia. W tym ostatnim przypadku pomaga stosunkowo miękkie zestrojenie zawieszenia. Pozytywne odczucia ma się również podczas jazdy. Nie ma problemu z przyspieszaniem czy ogólną codzienną jazdą. Po raz kolejny powrócę do słowa „neutralny”. Taki właśnie jest ten samochód.
W SERES-ie do dyspozycji są 162 konie mechaniczne. Pozwala to na „sprint” do setki w 8,9 sekundy, a prędkościomierz zatrzyma się dopiero przy 160 km/h. W efekcie chiński przedstawiciel firmy nie wyróżnia się ponad inne auta, ale z całą pewnością nie musi gonić peletonu. Minusem natomiast jest zmiana trzech trybów, która odbyta się za pośrednictwem systemu centralnego (soft wyświetlany na ekranie centralnym). Kolejna kwestia to brak możliwości regulacji siły rekuperacji. Zmienia się ona samoczynnie wraz z wyborem trybu jazdy. Niestety ten parametr jest nader istotny w przypadku aut elektrycznych – i jego brak w moim odczuciu jest po prostu błędem. Podobnie jak niestosowanie systemu e-pedal. Kolejna niedogodność to wieniec kierownicy. W tym przypadku powinien zostać poprawiony. Być grubszy i po prostu lepiej leżeć w dłoniach. Aktualizacji wymaga też system wybieraka biegu. Jego działanie wymusza na kierowcy dosłowne zatrzymanie się do zera, co w europejskich samochodach praktycznie się nie zdarza.
Również we wnętrzu widać niedociągnięcia. Wykorzystane materiały pozostawiają sporo do życzenia. Obsługa systemu multimedialnego nie jest łatwa, a sam leyout mógłby być po prostu lepszy. Również obsługa zegarów nie jest do końca intuicyjna. Miękkość wykorzystanych tworzyw również mogła by być inna. Nadal mam wrażenie, że zderzenie z chińską motoryzacją nadal dość mocno boli prosumentów.
Nie boli natomiast przestrzeń. Tej jest pod dostatkiem zarówno z przodu, jak i z tyłu, gdzie miejsca na nogi i nad głowami nie zabraknie nawet osobom o ponad przeciętnym wzroście. Ponadto zastosowane siedzenia są przyzwoite i wygodne z szerokim spektrum regulacji. Zachwyca również przestrzeń w bagażniku, która wynosi 526 litrów.
Choć SERES nie jest autem idealnym to ma dwa atuty, które mogą przekonać do klientów do niego. Pierwszy z nich to cena, która startuje od 169 900 zł (auto „łapie” się na dotacje). Do tego oferowana jest 8-letnia gwarancja na akumulatory (lub 120 tys. km), a spadek efektywności baterii o ponad 30 proc. oznacza ich wymianę. Druga kwestia to dostępność. Auto za maksymalnie trzy miesiące będzie u klienta. To argument, który w obecnych czasach może okazać się kluczowy dla wielu, którzy chcą podróżować i bezemisyjnie i zważywszy na ceną paliw konwencjonalnych, tanio. Dobrą informacją jest też taka, że w niedługim czasie pojawi się na rynku odnowiona wersja SERES3, która jak podkreśla importer, będzie pozbawiona usterek, które może nie są fundamentalne, ale w codziennej eksploatacji auta mogą irytować. Od wrześniowej produkcji model będzie też m.in wyposażony w przednie reflektory oparte na technologii LED, a system inforozrywki ma być uzupełniony w funkcjonalność Car Play.
Maciej Gis